Teraz trochę nietypowo, bo o mandze, a nie anime. Yokohama Kaidashi Kikou (znana także jako Cafe Alpha i Jokohamskie Kroniki Zakupowe) ma co prawda także swoją OVA, ale to tylko kilka odcinków czytelnych tylko dla fanów mangi. To historia androidki żyjącej w czasach nieokreślonej (ale chyba niezbyt dalekiej) przyszłości, pracującej w znajdującej niemal na końcu świata kawiarni "Cafe Alpha", i czekającej na powrót swojego właściciela.
Miłośnicy twardej SF i dziewczyn z bronią będą jednak zawiedzeni. Świat Yokohama Kaidashi Kikou należy bowiem do gatunku "pogodnej postapokalipsy". Ludzkość powoli odchodzi w przeszłość, nadchodzą nowe, obce formy... czegoś, ale wszyscy wydają się być pogodzeni ze zmierzchem ludzkości i zajmują się po prostu przeżywaniem własnego życia.
W przeciwieństwie do większości anime, które mi się podobają, YKK NIE JEST MROCZNE. Cała manga przesycona jest spokojem i cichym upływem czasu. Rysunki, zwłaszcza kolorowe, tchną atmosferą spokojnego pogodzenia się ze światem, najbliższą chyba Mazurom sprzed czasu inwazji turystów. Słońce, cisza i spokój, z rzadka przerywane czyjąś wizytą i kawą wypitą przez kelnerkę z przyjezdnym.
Kreska doskonale oddaje atmosferę opowieści, jest łagodna i niemal pozbawiona kantów. Niektóre scenki, ja np. światła zatopionego miasta są tak dobre, że potrafią zatrzymać uwagę czytelnika na dłuższą chwilę... Kiedy ostatni raz zdarzyło się Wam coś takiego podczas lektury mangi?
Jeżeli Twoje życie nuży cię i uważasz je za zbyt jednostajne, YKK pewnie Cię nie porwie. Zbyt wiele opiera się tam na klimacie, zbyt wiele rzeczy pozostaje niedopowiedzianych, żeby fan szybkiej akcji czuł się dobrze podczas lektury.
Natomiast jeśli pozostajesz w pracy do północy, małe dziecko w domu drze się co dwie godziny z regularnością godną tokijskiego metra, a przyjaciel z dzieciństwa właśnie się rozwodzi, to Yokohama Kaidashi Kikou jest właśnie tym, czego potrzebujesz, żeby się naprawdę wyciszyć i rozpogodzić.
Miłośnicy twardej SF i dziewczyn z bronią będą jednak zawiedzeni. Świat Yokohama Kaidashi Kikou należy bowiem do gatunku "pogodnej postapokalipsy". Ludzkość powoli odchodzi w przeszłość, nadchodzą nowe, obce formy... czegoś, ale wszyscy wydają się być pogodzeni ze zmierzchem ludzkości i zajmują się po prostu przeżywaniem własnego życia.
W przeciwieństwie do większości anime, które mi się podobają, YKK NIE JEST MROCZNE. Cała manga przesycona jest spokojem i cichym upływem czasu. Rysunki, zwłaszcza kolorowe, tchną atmosferą spokojnego pogodzenia się ze światem, najbliższą chyba Mazurom sprzed czasu inwazji turystów. Słońce, cisza i spokój, z rzadka przerywane czyjąś wizytą i kawą wypitą przez kelnerkę z przyjezdnym.
Kreska doskonale oddaje atmosferę opowieści, jest łagodna i niemal pozbawiona kantów. Niektóre scenki, ja np. światła zatopionego miasta są tak dobre, że potrafią zatrzymać uwagę czytelnika na dłuższą chwilę... Kiedy ostatni raz zdarzyło się Wam coś takiego podczas lektury mangi?
Jeżeli Twoje życie nuży cię i uważasz je za zbyt jednostajne, YKK pewnie Cię nie porwie. Zbyt wiele opiera się tam na klimacie, zbyt wiele rzeczy pozostaje niedopowiedzianych, żeby fan szybkiej akcji czuł się dobrze podczas lektury.
Natomiast jeśli pozostajesz w pracy do północy, małe dziecko w domu drze się co dwie godziny z regularnością godną tokijskiego metra, a przyjaciel z dzieciństwa właśnie się rozwodzi, to Yokohama Kaidashi Kikou jest właśnie tym, czego potrzebujesz, żeby się naprawdę wyciszyć i rozpogodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz