Księżniczka Mononoke to kolejne anime, które wyszło spod ręki Hayao Miazakiego (tego od Nauzykae czy Ruchomego Zamku Hauru), i chyba pierwsze, które zdobyło w Polsce jakiś szerszy rozgłos - no, może poza Ghost in The Shell. Tak dla przypomnienia:
Historia lubi się powtarzać, i tak też dzieje się w Mononoke Hime. Uważny widz z pewnością dostrzeże wiele podobieństw pomiędzy Nausicaa z Doliny Wiatru a Księżniczką Mononoke. Bohaterkami w obu przypadkach są młode księżniczki, w obu przypadkach także role ich antagonistek przyjmują starsze, bezwzględne kobiety mające do dyspozycji cały arsenał urządzeń, które zapewnia im cywilizacja. Niemniej nie jest to w żadnym wypadku "remake", a jedynie powrót do jednego z ulubionych tematów Miazakiego (minus szybowce ;) ).
Anime to traktuje o konflikcie pomiędzy naturą a cywilizacją, oraz o tym, jak ból i nienawiść może wypaczyć nawet najlepszych z nas. Świetnie odmalowane postacie, a także konflikt pomiędzy równoważnymi wartościami.
Co ciekawe, brakuje wśród bohaterów typowych "bad guyów". Racje każdej ze stron - każdej pojedynczej postaci! - są ważne, i można utożsamić się z każdym bohaterem tego dramatu - albo przynajmniej zrozumieć, czym kierwał się on w swoich decyzjach. To niezwykłe, nawet u Hayao Miazakiego, i z pewnością warte docenienia.
Jakby tego było mało, zarówno kreska, jak i reżyseria są znacznie lepsze, niż w Nausicaa. To chyba pierwszy naprawdę dojrzały projekt Miazakiego, otwierający najlepszy (jak dotąd) okres jego działalności artystycznej.
A smaczki? Cóż, wystarczy jeden: "I odcięta głowa może ugryźć".
Jeżeli jeszcze nie widzieliście Księżniczki Mononoke, zobaczcie koniecznie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz